NATO w Szczecinie


      
 Rozmowa z gen. Egonem Ramms – dowódcą Wielonarodowościowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie

             

      -W Szczecinie, przed pięciu laty, powołany został do życia Wielonarodowościowy Korpus Północno-Wschodni. Jaka była idea jego powstania?

      - Po wstąpieniu Polski do NATO w marcu 1999 roku ministrowie obrony Danii, Niemiec i Polski podpisali umowę o powołaniu w Szczecinie dowództwa wielonarodowościowego korpusu, w skład którego weszli żołnierze naszych trzech krajów. Celem jego powstania było wspólne: szkolenie i ćwiczenie żołnierzy oraz zdobywanie doświadczeń, a w przyszłości, po osiągnięciu pełnej gotowości, wspólne działania.  

     Takie spojrzenie na naszą współpracę wojskową, na to co robi dziś Pakt dla pokoju  światowego, pozwala nam stwierdzić, że każde z otrzymanych zadań – takich jak np. Bośnia i Hercegowina czy Afganistan, a dla Polaków także i Irak – z wojskowego punktu widzenia wykonane zostało siłami wielonarodowościowymi  i skutecznie i dobrze

        -Siła Korpusu tkwi więc w jego wielonarodowej strukturze?

      -Ze strony wojskowej tworzenie sił międzynarodowych ma wielkie znaczenie. Wspólne działania dają przecież zawsze większe rezultaty. Kilkanaście lat temu, kiedy Niemcy były już w NATO - a Polska w Układzie Warszawskim, Wasz kraj odegrał znaczącą rolę w jego likwidacji oraz w tworzeniu nowej Europy. Śmiało mogę więc powiedzieć, że to właśnie od Polski zaczęły się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych jakościowe zmiany w Europie.

      Polska też po odzyskaniu pełnej niezależności, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, zdecydowała się wspólnie z innymi krajami, dawnymi członkami Układu Warszawskiego, przystąpić do struktur NATO. Polska podjęła wówczas decyzję o stworzeniu, właśnie w Szczecinie, międzynarodowy korpus szkolącego żołnierzy kilku krajów, współpracujących ze sobą w ramach NATO. Chodziło tu o stworzenie międzynarodowych sił, które podejmowałyby wspólne działania wojskowe, posiadających wcześniej różne od siebie procedury, systemy szkoleniowe czy wreszcie zupełnie inne doświadczenia. Co za tym idzie, zgodnie ze słowami widniejącymi na naszym emblemacie, chodziło o utworzenie "Korpusu Nowego Millenium”.

       -Czy te wszystkie różnice - a więc wielonarodowość, język i kultura, nie stanowią bariery nie do pokonania?

      -Wiemy dobrze, ze taka różnorodność sprawia czasem pewne problemy, ale nie są to jednak przeszkody nie do pokonania. Pięć lat temu, kiedy powstał nasz Korpus, nasza współpraca układała się zupełnie inaczej niż dziś, kiedy tworzymy już jeden wspólny organizm, mogący wspólnie podejmować zadania i je skutecznie wykonywać. Nasi żołnierze mogli się bowiem w tym czasie lepiej poznać i zaprzyjaźnić. Dzięki temu lepiej się teraz rozumieją i uzupełniają we wspólnym działaniu.

      Problemy ze współpracą wielonarodowościową mogą się jednak jeszcze powtórzyć, kiedy w skład naszego Korpusu wejdą kolejni żołnierze z krajów bałtyckich, Czech, Słowacji czy kiedyś Finlandii. Mamy jednak nadzieje, ze w oparciu o wcześniej zdobyte duńsko-niemiecko-polskie doświadczenia proces normalizacji przebiegać będzie zdecydowanie szybciej.

      -Co ważnego, w minionym pięcioleciu, wydarzyło się w Korpusie? 

-Najważniejsza była oczywiście decyzja trzech naszych krajów, podjęta w roku 1999, wprowadzająca nowa strukturę wojskową w tej części Europy. Przez ten fakt włączono polskie wojsko do współpracy w ramach nowych struktur NATO.

      Początki tej współpracy, jak prawie wszędzie i zawsze, były trudne. Potrzebowaliśmy kilkudziesięciu miesięcy, aby się odpowiednio dobrze zintegrować. W naszej integracji pomagały nam wspólne ćwiczenia – m.in. „Kryształowy Orzeł” w 2000 i 2003 roku, „Wspólny Duch” w 2001, „Silne Postanowienie” w 2002 czy „Tymczasowy Potencjał” w 2003. Nasze kilkuletnie szkolenia oraz coroczne ćwiczenia pozwolą nam na zrealizowanie dwóch najważniejszych założeń: integracji wojskowej i edukacyjno-ćwiczeniowej. Chcemy, aby nasz Korpus podobny był we wszystkim do innych tak zintegrowanych jednostek NATO.

Mamy zamiar, już w listopadzie 2005 rok, osiągnąć pełną gotowość operacyjną, co pozwoli na ewentualny udział żołnierzy naszego Korpusu w zagranicznych operacje NATO.

      -Wielonarodowościowy Korpus w Szczecinie będzie się rozrastał i przyjmował w swoje szeregi nowe kraje basenu Morza Bałtyckiego...

      -Minęły już na szczęście czasy zimnej wojny. Mamy nadzieje, że bezpowrotnie. Musimy być jednak gotowi do walki, ale nie przeciwko komuś konkretnemu. NATO nie ma wrogów i nie jest organizacją skierowano przeciwko komukolwiek. Dziś Europa jest stabilna, ale nie można wykluczyć, że w przyszłości będziemy jednak potrzebni. Nikt nie jest dziś przecież w stanie przewidzieć wszystkich przyszłych kryzysów światowych.

      -Jak ocenia Pan wartość polskich żołnierzy w Korpusie Wielonarodowościowym?

-Polscy żołnierze zmienili się na korzyść. Teraz ten sam proces przechodzić będą nowi członkowie NATO z krajów bałtyckich. Proces ten też będzie musiał potrwać, tak jak w przypadku Waszego kraju, Czech i Węgier.

      Podam Panu przykład. Niemcy integrowały się z NATO od roku 1956. Nasi niemieccy żołnierze mogli następnie uczestniczyć we wszystkich działaniach Paktu i na wszystkich jego poziomach od początku lat siedemdziesiątych. Proces pełnego dostosowania zajął nam blisko15 lat. Polska natomiast, choć nie jest jeszcze w pełni do tego gotowa, uzyska swą gotowość w czasie zdecydowanie krótszym. Taką mam nadzieje obserwując obecne działania Polski.

      Naszym zdaniem powiększenie naszego korpusu o kolejne kraje bałtyckie, w celu zachowania pokoju w rejonie, jest dobrym rozwiązaniem na najbliższą przyszłość. Z tego też powodu dobrze byłoby, aby rządy Szwecji i Finlandii także chciały rozpocząć z nami współpracę na zasadzie „Partnerstwa dla Pokoju”, są przecież członkami Unii Europejskiej.

      -Od kilku miesięcy dowodzi Pan Wielonarodowościowym Korpusem w Szczecinie. Jakie są Pana polskie wrażenia?

-Dowódcą Korpusu jestem od połowy lutego tego roku. Natomiast od kwietnia mieszkam w Szczecinie z żoną. Nasza opinia o Polsce i tym mieście jest bardzo pozytywna. Wczoraj rozmawialiśmy z małżonką o naszych sąsiadach. Jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Mieszkamy przy ulicy, gdzie żyją wyłącznie Polacy. Oni się nami chętnie opiekują. Rozmawiamy z nimi na tyle, ile możemy. Wielu z nich rozmawia po angielsku i trochę po niemiecku. Kiedy spotykamy się rano, to wzajemnie się pozdrawiamy i rozmawiamy o problemach lokalnych. Niektóre sąsiadki zabierają też czasem moja żonę do sklepów, fryzjera i temu podobnych miejsc. To jest bardzo przyjemne dla nas. Moja żona powiedziała mi, że jest naprawdę szczęśliwa, ze może mieszkać w Szczecinie.

      Dobre są także oficjalne stosunki z władzami regionu: marszałkiem, wojewoda czy prezydentem miasta. Wspólnie też zastanawiamy się jak np. zorganizować święto państwowe czy dzień Wojska Polskiego.

      -Współpracujmy wiec dalej dla dobra Europy i regionu. Dziękuje też za rozmowę.

      Leszek Wątróbski

leszek.watrobski@univ.szczecin.pl

 



 Wykonanie oraz obsługa techniczna:     
info@polonia.be