Wacław
Radziwinowicz, Andrzej Poczobut 2006-10-29, ostatnia aktualizacja
2006-10-29 21:11:00.0
Woreczek z
podejrzanym proszkiem "znaleźli"
celnicy białoruscy,
rewidując
samochód Andżeliki
Borys. Prezes nieuznawanego przez reżim
Łukaszenki
Związku
Polaków na Białorusi
wracała
do domu z Litwy. - Chcą
mnie wrobić
- mówiła
"Gazecie" zdenerwowana Borys.
Wczoraj wieczorem z kierowcą
Andrzejem Lisowskim i Teresą
Sielewończyk,
szefową
oddziału
Związku w
Baranowiczach, wracała
ze spotkania Europejskiej Wspólnoty Polonijnej. - Na przejściu
w Priwałce
celnicy od razu zabrali się
za rozkręcanie
samochodu. Na śrubeczki.
Rozebrali prawe lusterko i wyciągnęli
woreczek z jakimś
białym
proszkiem - opowiadała
nam Borys przez telefon.
Teresa Sielewończyk
powiedziała
konsulowi RP w Grodnie Andrzejowi Krętowskiemu,
że pasażerowie
nie byli przy samochodzie, kiedy celnicy trafili na woreczek. Zabrano ich
wcześniej
do budynku posterunku celnego.
Kiedy zamykaliśmy
to wydanie "Gazety", celnicy sprawdzali podejrzany woreczek. Były
w nim zwitki z trzema substancjami: białą,
żółtą
i brązową.
- Jeden z celników, przesypując
substancję
do probówki, powiedział
do kolegi: to mi wygląda
na haszysz - mówiła
nam Borys.
Prowokacja wobec Borys mogła
być
szykowana już
wcześniej.
Tydzień
temu, kiedy jechała
do Polski, pogranicznicy na przejściu
w Bryzgach nie zgodzili się,
by w czasie odprawy celnej towarzyszył
jej przedstawiciel konsulatu RP w Grodnie. Wtedy pojechała
na inne przejście
i tam bez problemu przekroczyła
granicę.
Dyżurny
na przejściu
w Priwałce
wieczorem odmówił
udzielenia "Gazecie" jakichkolwiek informacji.
Wacław
Radziwinowicz, Andrzej Poczobut
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75477,3709378.html
Białoruscy
celnicy w samochodzie Borys "odkryli" heroinę
i
haszysz
Wacław
Radziwinowicz, pc, PAP 2006-10-31, ostatnia aktualizacja 2006-10-31
18:59:49.0
Szef Obwodowego (wojewódzkiego) Urzędu
Celnego Jury Sieńko
w Grodnie poinformował
"Gazetę
Wyborczą",
że
w pakiecie, który znaleźli
celnicy w samochodzie Andżeliki
Borys znajdowała
się
amfetamina i haszysz. Z kolei według
Władimira
Djaktarjewa, rzecznika prasowego służb
celnych Białorusi,
w paczkach znaleziono też
1,5 g heroiny
Sieńko
doniesienia o amfetaminie potwierdził
w rozmowie z białoruską
sekcją
Radia Swoboda.
Radia Swoboda donosi również,
że
celnicy w pakiecie znaleźli
haszysz.
Sieńko
podkreślił,
że nie ma
żadnej
sprawy dotyczącej
Andżeliki
Borys. Według
niego prezes ZPB była
sprawdzana, jak każdy,
bo celnicy mają
prawo kontrolować
wybrane osoby przekraczające
granicę,
gdy istnieją
uzasadnione podstawy.
Jednak według
informacji uzyskanych przez "GW" wszczęto
w tej sprawie dochodzenie karne z paragrafu, za który zazwyczaj grozi na
Białorusi
osiem lat ciężkiego
łagru.
Dochodzenie prowadzi Komitet Bezpieczeństwa
Państwowego
czyli tajna policja polityczna.
Borys w niedzielę
wieczorem w drodze powrotnej z Wilna była
przetrzymywana kilka godzin na granicy. Podczas kontroli samochodu celnicy
wyjęli z
zewnętrznego
lusterka niewielki pakunek, w którym znajdował
się
podejrzany proszek.
Borys, a wraz z nią
kierowca i właściciel
samochodu, którym jechała,
Andrzej Lisowski oraz szefowa ZPB w Baranowiczach Teresa Sielewończyk
zostali poddani rewizji osobistej. Zawieziono ich do Grodna na badania
toksykologiczne. Całą
trójkę
wypuszczono do domu dopiero w nocy. Zapowiedziano im,
że zostaną
wezwani w najbliższym
czasie.
Borys jest przekonana,
że
podejrzany pakunek został
podrzucony. Incydent ocenia jako prowokację.
- To uderzenie w ZPB i Polaków na Białorusi.
Są to
brutalne metody terrorystyczne - skomentowała.
Jej zdaniem celem prowokacji jest zniszczenie związku.
- Dwa dni myśleli
i nie zdołali
uzgodnić
informacji - powiedziała.
Podkreśliła,
że właściciel
samochodu, Andrzej Lisowski, jest od 15 lat w ZPB, cały
czas jej towarzyszy, był
już
aresztowany i niejednokrotnie przesłuchiwany.
- Biją we
mnie, uderzając
w zaufanych ludzi - oceniła.
Wacław
Radziwinowicz, pc, PAP
Wacław
Radziwinowicz ("GW"): Kolejna prowokacja
Historia z podrzuceniem narkotyków do samochodu, którym jechała
Borys jest kolejną
prowokacją
wobec niej samej i białoruskich
Polaków. Panią
Borys już
wielokrotnie próbowano wrobić
w sprawy karne, m.in. rzekomą
defraudację,
pobicie i używanie
gróźb karalnych. Od momentu kiedy wbrew Aleksandrowi
Łukaszence
białoruscy
Polacy wybrali ją
szefową
swojego Związku
była już
79 razy wzywana i przesłuchiwana
przez milicję,
prokuraturę
i KGB.
Wacław
Radziwinowicz, pc, PAP
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75477,3712603.html
Co przewiozła
w samochodzie Andżelika
Borys?
Andrzej Poczobut, Grodno
2006-10-31, ostatnia aktualizacja 2006-10-30 18:37:42.0
Białoruskie
władze
nie komentują
zatrzymania w niedzielę
na granicy litewsko-białoruskiej
Andżeliki
Borys, prezes Związku
Polaków na Białorusi
W jej samochodzie celnicy rzekomo znaleźli
i skonfiskowali pakunek z podejrzanym proszkiem - jak sugerowali -
narkotykiem. Sprawę
wczoraj usiłował
wyjaśnić
w urzędzie
celnym adwokat ZPB Aleksander Kisilewicz. Bezskutecznie.
"Gazeta" próbowała
zapytać
Jurija Sieńko,
szefa urzędu
celnego w Grodnie, czym okazała
się
substancja z samochodu prezes Związku
Polaków. Sieńko
przez sekretarkę
poradził
nam, byśmy
zadzwonili kiedy indziej.
Tymczasem marszałek
Senatu Bogdan Borusewicz uznał
zatrzymanie i rewizję
Andżeliki
Borys za prowokację
ze strony władz
białoruskich,
celem której jest zdyskredytowanie działaczy
ZPB.
Wczoraj sąd
w Grodnie skazał
Andrzeja Kusielczuka, bliskiego współpracownika lidera białoruskiej
Aleksandra Milinkiewicza i koordynatora tworzonego przezeń
opozycji ruchu "Za swabodu".
Kusielczuk, który dostał
trzy doby aresztu za rzekome przeklinania na ulicy został
zatrzymany w niedzielę
na dworcu autobusowym w Grodnie przez KGB. Później zjawiła
się
milicja i przeprowadziła
rewizje jego samochodu. Tam znaleziono około
tysiąca
egzemplarzy wydawanej w drugim obiegu gazety "Swaboda". I choć
początkowo
właśnie
to podawano jako przyczynę
zatrzymania Kusielczuka, ostatecznie oskarżono
o przeklinanie na ulicy.
W ubiegłym
tygodniu w tygodniku "Belgazeta", jednej z ostatnich niezależnych
gazet na Białorusi,
ukazał się
wywiad z Kusielczukiem, gdzie m.in. stwierdza się,
że jest
on koordynatorem ruchu "Za swabodu". Być
może ta
działalność
jest prawdziwą
przyczyną
aresztowania.
Andrzej Kusielczuk należy
też do
nieuznawanego przez Mińsk
Związku
Polaków.
Andrzej Poczobut
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75477,3711437.html
Łukaszenko z
opozycjonistów robi kryminalistów
Wacław
Radziwinowicz, apo 2006-11-02, ostatnia aktualizacja 2006-11-02 00:28:19.0
Władze
ogłosiły,
że
tajemniczy proszek, który celnicy "odkryli" w samochodzie Andżeliki
Borys, prezes represjonowanego przez
Łukaszenkę
Związku
Polaków na Białorusi,
to amfetamina lub heroina
Przedstawiciele białoruskich
służb
celnych nie są
do końca
zdecydowani, jaki konkretny narkotyk miał
być
znaleziony w audi, które w niedzielę
wiozło
prezes Borys z Wilna ze zjazdu Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych.
- Proszek, który celnicy znaleźli
na przejściu
w Druskiennikach-Priwałce,
to amfetamina - powiedział
"Gazecie" we wtorek Jurij Sieńko,
naczelnik Obwodowego Urzędu
Celnego w Grodnie, któremu podlega przejście.
- Substancja przewożona
z Litwy na Białoruś
to 1,4 grama heroiny - zapewnił
nas później Władimir
Piechcierieu, kierownik służby
prasowej Głównego
Komitetu Celnego. - To amfetamina - powtórnie zapewnił
nas Sieńko,
kiedy poprosiliśmy
o wyjaśnienie
sprzeczności.
- Heroina! - upierał
się przy
swoim rzecznik celników.
- Już z
tego, że
nie potrafią
zdecydować
się na
jedną
wersję,
widać,
że mamy
do czynienia z paskudną,
a przy tym niestarannie przygotowaną
prowokacją
- uważa
Andżelika
Borys. Prezes przypomina,
że białoruscy
celnicy kilka razy sprawdzali audi, którym jechała
z Wilna. Woreczek z podejrzaną
substancją
"odkryli" w lusterku wozu nie przy pierwszej rewizji, której pasażerowie
audi nie obserwowali, lecz dopiero przy drugiej.
I Sieńko,
i Piechcierieu powtarzają,
że na
razie nie stawiają
zarzutów ani szefowej ZPB, ani Teresie Sielewończyk,
prezes koła
ZPB w Baranowiczach, która w niedzielę
jechała z
Wilna razem z Borys.
Obie zostały
na dziś
wezwane na przesłuchanie
do urzędu
celnego w Grodnie. Dla Borys będzie
to już
80. przesłuchanie
od czasu, kiedy w marcu ubiegłego
roku wbrew woli Aleksandra
Łukaszenki
została
wybrana na prezesa ZPB. Dziś
ma się
stawić u
celników jako świadek.
Ale w każdej
chwili jej status może
się
zmienić.
Na razie atak władz
kieruje się
przede wszystkim na Lisowskiego, od 15 lat działacza
ZPB, od ponad roku kierowcę
Borys. Celnicy - jak mówią
- do wyjaśnienia
odebrali mu jego samochód, którym wiózł
prezes ZPB. W jego mieszkaniu wczoraj przeprowadzili rewizję.
Nie znaleźli
nic podejrzanego, ale zabrali ubranie, w którym w niedzielę
wracał z
Wilna. Jak wyjaśnili,
zbadają,
czy na odzieży
nie ma śladów
narkotyków. Badać
też będą
próbki jego paznokci.
Przeciw kierowcy Andżeliki
Borys, prowadzone jest dochodzenie z art. 228 kodeksu karnego, przewidującego
za przemyt narkotyków karę
nie mniejszą
niż trzy,
a maksymalnie siedem lat
łagru.
Władze
Białorusi
stawiają
ciężkie
zarzuty kryminalne nie tylko najbliższym
współpracownikom prezes Borys. We wtorek milicjanci i prokuratorzy, wyłamując
drzwi, wdarli się
do mieszkania Julii Kockiej, pracownicy służby
prasowej Aleksandra Milinkiewicza, przywódcy demokratycznej opozycji białoruskiej.
Rewizje przeprowadzili też
w mieszkaniach jej mamy i wujka. Szukali materiałów
wybuchowych.
Jak twierdzą,
Kocka, która dziś
znajduje się
w Wilnie, brała
udział w
przygotowaniach dwóch eksplozji 14 i 22 września
ubiegłego
roku w Witebsku. W ich wyniku rannych zostało
około 50
osób.
Z tego, co śledczy
mówili rodzinie Kockiej, wynikało,
że o
terroryzm jest oskarżony
także
doradca Milinkiewicza Andrzej Kusielczyk, który kilka dni temu trafił
do aresztu za rzekomy wybryk chuligański.
- Władza
wpadła w
histerię.
Traci poparcie społeczne,
próbuje więc
utrzymać
naród w ryzach za pomocą
strachu - powiedział
"Gazecie" Milinkiewicz.
Zdaniem niezależnego
politologa Walerego Karbalewicza
Łukaszenkę
zawodzą
nerwy, bo zaostrza się
konflikt między
Mińskiem
a Moskwą
o ceny gazu i firmy białoruskie,
które Rosjanie chcieliby przejąć:
- W obliczu konfrontacji z sąsiadem,
Łukaszenko
dał sygnał
do spacyfikowania opozycji wewnętrznej.
Jest rozkaz, by dusić
wszystko, co się
opiera. Każdym
sposobem, za wszelką
cenę. Stąd
wzięły się
prowokacje wobec ZPB i ludzi Milinkiewicza.
• Sąd
w Mińsku
po dwudniowym procesie za drzwiami zamkniętymi
skazał
wczoraj na półtora roku
łagru
Źmiciera
Daszkiewicza, działacza
opozycyjnej organizacji młodzieżowej
„Młody
Front”. Daszkiewicza początkowo
próbowano oskarżyć
o terroryzm. Kiedy to się
nie udało,
dostał
wyrok „za
działalność
w nielegalnej organizacji”.
Wacław
Radziwinowicz, pc, PAP
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,3713826.html
|