|
|

|
"Nawet
ptaki wracają" to tom reportaży o krzyżowych drogach
polskości od Kazachstanu po Litwę, autorstwa dziennikarki
Leokadii Komaiszko, wilnianki z pochodzenia.
Wszystkie opisane w książce historie – to są prawdziwe świadectwa,
opowiedziane młodej dziennikarce podczas ryzykownych nieraz
spotkań w polskich wioskach na kazachstańskich stepach czy znów
uziemionych między syberyjskie śniegi...
Pozycja z pewnoscią rzadka i warta uwagi oraz miejsca w każdej
bibliotece (Polonia.BE) |
Książka wyróżniona Nagrodą Honorową za Publikacje Wspomnieniowe z
ramienia Polskiego Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w
Europie oraz Konsulatu Generalnego RP w Brukseli na ostatnim Salonie
Książki Polonijnej. |
Od autorki.
Wypowiedzi
osób, które czytały książkę "Nawet ptaki wracają".
Urywek książki.
Od autorki.
- Jest to pokazny ( 10
lat pracy) tom reportaży o losach Polaków
w byłym Związku Radzieckim.
Opisany jest okres Wiosny Ludów na Wschodzie
Europy, czyli lata 80-90, kiedy polskość w byłych republikach
ZSRR mogła sie zacząć
odradzać.
- Pracowałam
wtedy w Wilnie jako dziennikarka, w tamtejszym dzienniku polskim i miałam
możliwość realizowania mej
pracy-pasji : podróżowałam
śladami Polaków po stepach
kazachstańskich, po ośnieżonych
tajgach Syberii, rozmawiałam z ludźmi, fotografowałam, a
potem powstawały z tego reportaże,
drukowane najpierw w dzienniku w Wilnie, a teraz oto w książce
"Nawet ptaki wracaja".
- To że
książka się ukazała,
jest wypełnieniem mego słowa
danego moim rozmówcom, rozrzuconym po bezkresie
ZSRR, że o nich nie zapomnę,
że przekażę
światu ich przywiązanie do
korzeni ojczystych, do wyniesionych z domu tradycji, do polskości
pomimo prześladowania i nagonki, które
przeżywały całe
pokolenia.
- Książka
jest już trochę znana wśród
Polonii Belgijskiej, ale wciąż pełno
jest ludzi, którzy pojęcia
nie mają, że coś
takiego istnieje, jak też niewiele ( albo i wcale) wiedzą
o naszych rodakach na Wschodzie ; co oni przeżyli,
by zostać Polakami i by w tamtej gehennie
wychować na Polaków swe
dzieci ...
ZAINTERESOWANYCH TEMATEM, prosimy o kontakt pod adresem:
Szukamy wydawcy dla francuskiej wersji tomu „Nawet ptaki wracaja”. Jesli
możecie, Państwo, w tej sprawie pomóc, prosimy tak samo o kontakt na
powyższy adres internetowy.
Wypowiedzi
osób, które czytały
książkę "Nawet ptaki wracają".
-
E. Brazis z Wileńszczyzny:
"Całość pracy - nie ma słów!.. To ogromna pojemność polskości, jej dróg
krzyżowych, wzruszających do głębi duszy momentów z życia naszych
rodaków, dostojnej walki polskości o swe istnienie i w końcu - walki
dobroci ze złem, niezależnie od narodowości. I wszystko to - nie
wymyślona, lecz skrupulatnie zebrana rzeczywistość..."
-
H. Metanomski, USA:
"Temat bardzo ciekawy, szczególnie dla mnie, bo ja jestem jedna z
ptaków, które nie wróciły. (...) My w świecie, gdzie cywilizacja
przypomina naszą, prowadzimy normalne życie, ale ci, którzy zostali w
piekle komunistycznym, musieli walczyć o wszystko, nękani brakiem
zdrowia i niechęcią otoczenia. Sądzę, że Pani tak ofiarne
zainteresowanie się ich losem jest prawdziwym darem i stwierdzeniem, że
nie są zapomniani i że nadal są częścią naszej Ojczyzny. Czytając Pani
opis ludzi, których Pani spotkała w Kazachstanie, byłam zaskoczona, że
tak potrafili zachować swą kulturę i odrębność, że zbudowali wokół
siebie ład i dobrobyt..."
-
D. Żołnierczyk, Belgia:
"Nawet ptaki wracają" jest, niewątpliwie, bardzo wartościowym dokumentem
losów Polaków wygnanych z Ojczyzny, któremu dodatkowy walor nadaje
bardzo piękny język, momentami o poetyckim zabarwieniu. Z uwagi na
bardzo polski charakter tej książki, na zawarty w niej duży ładunek
patriotyzmu i emocji, jest ona adresowana do Polaków tak w Kraju, jak
też za granicą, ewentualnie do osób, odczuwających więź z Polską. Myślę,
że inne wersje językowe znalazłyby czytelników wśród Polaków, żyjących w
innych krajach, którzy często nie piszą ani nie czytają po polsku..."
-
C. Jaśkiewicz, Szwecja:
"Nawet ptaki wracają" - to przypomnienie o tym, że są Polacy na tym
świecie, od których Polska odeszła, a oni zostali przy swojej Polsce czy
też Polska została w nich. (...) Francuski marszałek Ferdinand Foch
powiedział kiedyś, że "ojczyzna to ziemia i groby". Po lekturze książki
Leokadii Komaiszko "Nawet ptaki wracają" można dodać, że ojczyzna - to
przede wszystkim pamięć".
-
Periodyk "Informacja", wyd. w
Brukseli: "Tytuł
książki "Nawet ptaki wracają" pochodzi od nazwy jednego z reportaży o
rodakach, zamieszkałych w Lidzie na Białorusi. To również trafne
porównane do ptaków - emigrantów, które doskonale wiedzą, gdzie znajduje
się ich gniazdo. Książka jest bezsprzecznie odbiciem wrażliwości i
patriotyzmu samej autorki. Pamięć, tęsknota i wierność Ojczyźnie - to
przesłanie, które niesie ze sobą treść niezwykle interesującej książki.
-
J. Łyczkowska
z Warszawy: "Książkę "Nawet ptaki wracają" czyta się jednym tchem.
Reportażom towarzyszą piękne opisy surowej przyrody, historia i
legendy starych zamków i świątyń. Droga Pani Autorko, urzekła mnie
Pani historią, podziwiam heroizm wędrówek po tej bezkresnej krainie,
gdzie daleko do Boga i do lekarza, a gdzie… usłyszała Pani ten "niepojęty, srebrzysty syberyjski śmiech i gdzie odczuła Pani ludzką
serdeczność". Szukając śladów zesłanych Polaków, pomników polskości,
wędrowała Pani po bezdrożach, niejednokrotnie w ociekajacym wodą
płaszczu - wnosząc tym ludziom w ich szare życie chwile radości :
ot, ja i porozmawiał po polsku... " Nawet ptaki wracają" powinni
przeczytać: ci, którzy mają swoje korzenie na Kresach , ci którzy nic o
Kresach nie wiedzą, a także ci, którzy narzekają na drobne
niepowodzenia…"
Wg „Nasza Gazeta”, Nr20(456), Wilno.
Urywek książki.
„Nawet ptaki wracają „- autorka Leokadia Komaiszko
... Pewnego
lutowego dnia 1989 roku ruszyłam śladami „chodoków”. Ciężarówka mknęła
nieoczekiwanie szybko jak na fatalne tutejsze drogi. Jakby wcinała się
kadłubem w białosiną jednolitość nieba i ziemi. Słońce głaskało
promieniami sterczące wzniesienia. Same zakręty, kawałki lasów. Płaskie
szarości wciśnięte między wzgórza wsi. Domy z grubo ciosanego brunatnego
drewna. Żadnych mocniejszych barw.
- Wszystkie
syberyjskie wsie są zaniedbane – przypomniałam sobie słowa Aleksandry
Chudonogowej, sekretarza ds ideologii Bocheńskiego Komitetu Rejonowego w
obwodzie irkuckim. – Lecz tam, gdzie Polacy mieszkają, domu są
akuratniejsze. To ludzie opanowani i pracowici. Teraz biorą w arendy
farmy kołchozowych krów. Będą harować, aby żyć jeszcze lepiej.
(...)
Jestem w
Wierszynie. Rozmawiam z jej mieszkańcami. Pytam o początki życia na
obczyźnie.
- Jedenaście lat
wtedy miałam - mówi poprawną polszczyzną Magdalena Mycka.- Przyjechałam z
mamą w lipcu dwunastego roku. Pamiętam ulewny deszcz i diabelskie zimno.
Niewiele cieplej było w budce z modrzewiowym dachem, którą tatuś zrobił
przed naszym przyjazdem. Sąsiedzi wykopali ziemianki. Gotować nie mieliśmy
gdzie. Posiać coś czy zasadzić też nie było gdzie. Wszędzie panoszyły się
lasy. Ojcowie karczowali więc sosny wiekowe i robili pola. Miejscowa
ludność na początku burzyła się – nie chciała przybyszów.
(...)
Podkatowiczanie
bardzo szybko poczuli prawdziwy smak ziemi obiecanej. Stracili iluzje co
do pięknej przyszłości na Sybirze. Chcieli jechać z powrotem. Ale
większość nie miała za co. Niektórzy uciułali jednak trochę grosza i do
1914 roku wyrobili papiery powrotne. Wtedy wybuchła wojna. „Pieniądze
przepadły i jazda przepadła”. Z Wierszyny tylko Antek Pietrzyk, Franek
Kustoś i Michał Waszyński zdążyli do Polski wyjechać.
Ci, którzy zostali,
podzielili w swych myślach świat na Polskę i Syberię. A raczej Polskę i
Wierszynę, mającą im zastąpić Ojczyznę. Poprzez miłość do Wierszyny uczyli
dzieci miłości do wszystkiego, co polskie. Zżyli się ze sobą bardzo.
Stali się dosłownie rodziną. Cała wieś przeżeniła się ze sobą. Nie
chcieli więzów z Buriatami. Może to dzięki temu są dziś na Syberii
praktycznie jedyną wsią, w której mówi po polsku trzecie pokolenie...
(
urywek z reportaża syberyjskiego pt.: „Kajet dla Wierszyny”,
pisanego w marcu 1989 roku)
Kontakt:
LeokadiaK@yahoo.fr
|